środa, 13 lutego 2013

Ostatni dzień podróży

Był początek grudnia 2012 roku...

...za oknami samochodu migały dobrze znane obrazy,
znany świat.

Radiową audycję przerywano raz po raz reklamami,             
w których nieznośnie chętnie odwoływano się
do przepowiedni o końcu świat. Odwoływano go,
to znowu potwierdzano zapowiadając tego dnia wyprzedaże…

Było bardziej śmiesznie aniżeli strasznie. Mimo tego
Pani w radiu ostrzegała, aby nie mówić o końcu świata
przy dzieciach.

Bo one nie rozumieją…

a my?
 

Wtedy też powstał pomysł na fotograficzną mini-serię o tym teoretycznym dniu końcu świata. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.

21.12.2012 skoro świt wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Poza siarczystym mrozem dzień końca świata był całkiem przyjemny - nawet światło dopisało, choć oczywiście trzeba było się spieszyć bo dzień był krótki. Była to więc raczej walka z czasem i z samym sobą, aniżeli próba ratowania świata... choć może właśnie w walce z samym sobą, z własnymi słabościami, którą przeprowadzi każdy mieszkaniec tej planety należy upatrywać naszej szansy na to, że dzień ten nigdy nie nadejdzie. Błędna teza. Ten dzień w końcu nadejdzie, ale możemy go opóźnić, choć jak wszyscy wiemy świat przyspiesza, co nie napawa optymizmem. 
„Ostatni dzień podróży” to zapis jednodniowej, samotnej, podróży w poszukiwaniu śladów, objawów oraz przyczyn końca świata. Wszystkie fotografie powstały dnia 21.12.2012.


W sumie 14 fotografii, które zostały zebrane w wirtualnym katalogu dostępny tutaj:



Fotografiom towarzyszą krótkie wiersze, których autorem jest mój przyjaciel Marek Napisał
Jego blog tutaj marekpisz.blogspot.com

Podziękowania dla Gosi Ani Niedźiółki za tekst wstępu do katalogu, oraz za to, że dzielnie znosiła moje poganianie, marudzenie i nękanie przez facebooka. 


Oglądajcie i czytajcie albo czytajcie a potem oglądajcie...

A Wy co robiliście tego dnia?

...

Poniżej fotografie znajdujące się w albumie:

Ostatni dzień podróży - Karol Gustaw Szymkowiak

7 komentarzy:

  1. Idea ciekawa. Wolałabym bez wierszy, za bardzo narzucają banalną interpretację zdjęć

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tak sobie. Przy ostatnim zdjęciu nie pamiętałem pierwszego. Ba! Poprzedniego. Znam Twoją fotografię i teraz jestem w kropce, bo ten projekt sprawia wrażenie jakbyś go zrobił na siłę a do tej pory byłem przyzwyczajony do czegoś innego.
    Sposób prezentacji mnie denerwuje. Wiersz po lewej rozprasza i utrudnia odbiór fotografii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że pojawiają się komentarze - nawet takie nie do końca pozytywne. Bartku - to rzeczywiście coś innego, coś innego aniżeli to do czego przyzwyczaiłem... czasami warto chyba szukać nowych ścieżek nie wyrzucając jednocześnie mapy ze starymi. Uwierz mi, że nie zrobiłem go na siłę, bo sam go wymyśliłem i bardzo chciałem go zrobić. Być może rzecz w tym, że działałem pod presją czasu - kilka godzin na realizację. Był to więc swego rodzaju sprawdzian... czy zdany? Nie mnie oceniać. Dzięki za komentarze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tzn właśnie na siłę miałem na myśli to o czym piszesz czyli "presję czasu". Pomysł godny, ale wolał bym zobaczyć trzy fotografie, które mi dupę urwą niż obtoczony w coś tam "album".
    No ale to tylko moja ocena.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie się zdjęcia podobają. I teksty też, nawet jeśli je czytać oddzielnie, nie z fotografiami. Nie jestem pewien, czy są wierszami (nie znam się na poezji, na tym co dzisiaj jest poezją, dlatego wolę pisać „teksty”, jeśli przesadzam, a zwłaszcza obrażam autora, to przepraszam, nie chciałem), które powstały jako komentarze do zdjęć, nie wiem, czy w ogóle autor widział te zdjęcia. Nie wiem jak to było: może to autor zdjęć zestawił swoje zdjęcia z utworami poetyckimi, które powstały wcześniej? Może to one były inspiracją dla zdjęć? Może Karol Gustaw zrobił zdjęcia, bo wcześniej znał utwory? Nie wiem i nie muszę tego wiedzieć! Jako odbiorcy zostało pokazane jedno i drugie i obok siebie, więc moim zadaniem (jeśli mam na to ochotę) jest powiedzieć, czy mi się to podoba, czy nie i/lub dlaczego podoba lub nie. Otóż, ja mam i ochotę powiedzieć, że mi się podoba, a co więcej mam ochotę powiedzieć dlaczego: całość słowno-obrazowa kieruje moją wyobraźnię poza obraz fotograficzny i poza słowa. Dzięki skojarzeniom obrazów i słów widzę więcej - przekraczam treść wizualną, czyli to, co realne, pokazane na obrazku. Oglądając fotografię „myślę” więcej niż to, co widać.
    Pośpiech jest uzasadniony - koniec świata nie trwa całą wieczność. Może przyjść w każdym momencie... hi, hi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A było to tak: najpierw w ciągu jednego dnia powstały fotografie, a później w ciągu jednej nocy powstały teksty. Koniec świata jak sądzę trwa...

      Usuń
  6. Ciekawy pomysł i zrealizowany chyba najlepiej jak można. Jednak aby nie było nieporozumień, nie rzuca mnie na kolana. Może dlatego, że ja lubię fotografię dopracowaną, wypieszczoną, taką której nie trzeba tłumaczyć ani bronić gdyż broni się sama. Projekty tego typu, zrobione np. o określonej godzinie, lub w innych ryzach czasowych z natury rzeczy muszą przegrać z fotografią robioną bez tej presji. Ale z drugiej strony wprowadzają trochę życia, zabawy i czasami otwierają oczy w tym naszym hobby. Nawet jeśli to Hobby jest najważniejsze. Wracając do "końca świata" osobno zdjęcia te nie robią wrażenia, no może poza 1 i 8, ale całość dla mnie jest w miarę spójna. Do całości projektu się niestety nie odniosę, gdyż połączenia typu fotografia+poezja, fotografia+muzyka, poezja+muzyka, itp. nie wzbudzają mojego zaufania dlatego z takich mariaży wybieram tylko fotografię lub je omijam. Zrealizowanie projektu świadczy jednak o dwóch pozytywnych faktach. Po pierwsze ludziom się chce coś robić, co mnie ogromnie cieszy, oraz na prawdziwy koniec świata przyjdzie nam jednak trochę poczekać :)

    OdpowiedzUsuń