poniedziałek, 19 listopada 2012

wtorek, 6 listopada 2012

Moja Wielkopolska 2012

Do 9 listopada (czyli jeszcze tylko do piątku) można oglądać w WBPiCAK w Poznaniu wystawę pokonkursową "Moja Wielkopolska 2012". Wernisaż wystawy odbył się 19.10.2012 i był kulminacyjnym momentem Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki - Moja Wielkopolska 2012. 

I miejsce w konkursie "Moja Wielkopolska 2012" zdobył mój przyjaciel Piotr Nowak z Wrześni za zestaw "Tonsil 2010-2012". 

Wyróżniono też dwa moje zestawy fotografii "28/2" oraz "Przestrzenie zamortyzowane". Trzeci zestaw "Drwal" zakwalifikował się do wystawy pokonkursowej.

Było to oczywiście wspaniałym pretekstem do wybrania się tego dnia do Poznania w celu odbioru nagród. Jak wiadomo potem to już autografy i wizyty w zakładach pracy... choć akurat zakłady pracy wizytowaliśmy już w trakcie wykonywania fotografii.

Warto nadmienić, iż tego dnia w trzech poznańskich galeriach odbyły się wernisaże dotychczasowych odsłon "Kolekcji wrzesińskiej". Dobrze się dzieje, że fotografie te nie leżą w przysłowiowej szufladzie.

Dla tych co nie byli lub nie będą w WBPiCAK komplet moich fotografii.

Zaczynam od serii "Drawal". Realizowana na przestrzeni trzech miesięcy w żerkowskim lesie. Tytułowego drwala nigdy nie spotkałem... jedynie pozostawione przez Niego ślady.


"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Drwal" fot. Karol Gustaw Szymkowiak

 "Przestrzenie zamortyzowane" - nieczynne budynki firmy Meramont oraz Zespołu Szkół Mleczarskich we Wrześni.

"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"Przestrzenie zamortyzowane" fot. Karol Gustaw Szymkowiak

 "28/2" czyli dobrze znane mi mieszkanie i kilkadziesiąt minut z komórką w ręce...

"28/2" fot. Karol Gustaw Szymkowiak
"28/2" fot. Karol Gustaw Szymkowiak

I to by było na tyle...

Gratuluję organizatorom z WBPiCAK tegorocznego Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki - Moja Wielkopolska 2012. Impreza z rozmachem, wymagająca dużo pracy organizacyjnej - dobrze, że są ludzie, którym naprawdę się chce. Gratulacje należą się zresztą nie tylko za wspomniany tutaj festiwal ale za całokształt działalności. Dziś podano wyniki Wielkopolska Press Photo 2012 - organizowanego również przez WBPiCAK, a już 15 grudnia tego roku "Spotkanie z fotografią" i "Zdjęcie roku 2012". Można? można!

Katalog Festiwalu im. Ireneusza Zjeżdżałki Moja Wielkopolska 2012 do pobrania tutaj:

http://www.wbp.poznan.pl/index.php?mode=katalogi&action=show&menu=165&id=301&lang=PL

piątek, 2 listopada 2012

Jack Daniels u babci Danieli

...to jeszcze ja, Jarząbek Wacław, bo dawno nie mówiłem, bo byłem chory, mam zwolnienie. 

Od ostatniego postu minęło trochę czasu, ale po pierwsze - poważnie miałem to zwolnienie, a po drugie - przygotowania festiwalu Fotodialog 5 pochłonęły mnie na tyle, że jakoś nie było nawet czasu tutaj zajrzeć.Teraz powoli wszystko wraca do normy. Negatywy są wywoływane, następnie skanowane - nigdy odwrotnie.

Był to lipiec, konkretnie 14 lipca 2012 roku. Mimo mojego złamanego palca lewej dłoni (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jest złamany - pewnie jakbym wiedział to bym siedział w domu) ochoczo wybraliśmy się na samochodową wycieczkę w nieznane rewiry najbliższej okolicy. Wybraliśmy, czyli ja - fotoamator i Anita - czyli profesjonalna asystentka fotografa, a prywatnie moja kobieta. Cztery koła zaprowadziły nas aż do Miłosławia. 

No i teraz pierwsza fotografia. 

Miłosław, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Istotnie - blok ten, wygląda jak typowy polski blok. Coś jednak popchnęło mnie do popełnienia tej fotografii... być może rzecz w rządku anten na dachu, a może chodzi o te malownicze murki, płoty i żywopłoty. Tak czy inaczej jest fotogeniczny, prawda?

Po drugiej stronie ulicy gdzie zaparkowaliśmy było podwórko, a przynajmniej coś na kształt podwórka. Tam też znalazłem coś ciekawego. Statyw, ustawianie kadru, pomiary... Tak sobie kadrujemy a z bloku, który fotografowałem kilka minut temu przychodzi do nas starsza pani z miską skórek po pomarańczach.


Pierwszy pytanie było chyba z gatunku tych standardowych - "Co Wy tu filmujecie i dla kogo". "Dla siebie, proszę Pani" - ta odpowiedź niekiedy mocno dziwi ludzi, ale jej jakoś nie zdziwiła. Więc rozmawiamy sobie dalej we trójkę... ona uśmiechając się i co chwilę odganiając osy znad tej miski pełnej skórek po pomarańczach, opowiada o podwórku, o kotach, które tu dokarmia... 

W międzyczasie robię to zdjęcie:

 
Miłosław, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak
Rozmawiamy dalej, w międzyczasie jakaś inna starsza kobieta daje jeść tym kotom... nasza rozmówczyni daje nam do zrozumienia, że za Nią nie przepada. Mieszka tu od paru lat, ale w zasadzie nikogo nie zna, nie ma znajomych, dobrych sąsiadów - tyle wywnioskowałem z rozmowy. 

"Mam takie jedno zdjęcie i chcę Wam pokazać skoro interesujecie się zdjęciami" - czemu nie... sprzęt zostawiłem w samochodzie i idziemy. Szczerze mówiąc myśleliśmy, że wyniesie je z mieszkania i nam pokaże. Zaprosiła nas jednak do środka (bardzo nierozsądne ze strony starszej samotnej osoby, ale widocznie nie wyglądamy aż tak groźnie). A byłbym zapomniał... odnosząc sprzęt do samochodu jej sąsiad odziany w znoszony podkoszulek wychylający się przez okno zadał kolejne standardowe pytanie w stylu "ile z tego masz? z tych zdjęć?".

Czy w mieszkaniu było to szczególne zdjęcie, które chciała nam pokazać? hmm... były zdjęcia córki, która mieszka w USA, synów, którzy też rozjechali się po świecie i kraju - ale chyba tego konkretnego nie było. Był to zwyczajny pretekst samotnego człowieka aby w końcu ktoś go odwiedził. 

Były oczywiście ciasteczka i kawa z miodem... i ulewa za oknem. Były cukierki krówki -"to są takie lepsze cukierki, dla mnie. Ale po jednym możecie sobie wziąć. Przywiozłam je z pobytu w sanatorium".
Więc siedzimy i rozmawiamy w małej kuchni z kolorowymi zasłonami.
Mam aparat małoobrazkowy i robię zdjęcia (negatyw niewywołany jeszcze). "A czy Wy pijecie alkohol? Bo ja mam coś takiego...". Oho!!! będzie nalewka, pomyślałem. Nie było, za to z pokoju za kuchnią przyniosła litrową butlę Jacka Danielsa. Każdy wnuczek marzy chyba o babci, która trzyma w barku takie smakołyki.

Byliśmy wozem, więc piłem tylko ja, bo profesjonalne asystentki fotografa nie mogą pić - gdyż są profesjonalne. Amatorzy jak ja mogą. Lubię być amatorem. 

Wychodząc spisałem nazwisko i adres aby wysłać odbitkę zdjęcia, które jej zrobiłem. Ma na imię Daniela... i lubi Jacka Danielsa.

A właśnie zdjęcie:


Babcia Daniela, Miłosław 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak
Odbitki jej rzecz jasna nie wyślę - tylko zawiozę, bo to w końcu blisko. I mylicie się myśląc, że motywuje mnie do tego myśl o tym, że być może w tej butelce jeszcze coś tam zostało... aczkolwiek nie oponowałbym przed poczęstunkiem. 

Nie padało już. Wyruszyliśmy dalej. 


14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Nie jestem pewien ale ta figura stoi chyba w miejscowości Wszembórz. Stamtąd już blisko było do Pyzdr. Tam wyciągnęliśmy kolegę Radka na piwo nad Wartą - choć słowo "wyciągnęliśmy" jest tutaj mocno na wyrost.

Pyzdry... będę tam wracał z aparatem. Dużo ciekawych architektonicznie starych domów - wiele z nich opuszczonych, zatrzymany czas. Będę wracał, bo nie wiadomo jak długo jeszcze Pyzdry będą tym miejscem, którym są dzisiaj. Miejscem, które lubię.


Pyzdry, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak
Pyzdry, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Pyzdry, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Pyzdry, 14.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Pyzdry, 15.07.2012 fot. Karol Gustaw Szymkowiak

Ostatnia fotografia z 15 lipca 2012. Mówiłem, że będę wracał...

A teraz listopad, zaczyna się weekend - jeśli pogoda dopisze...

wtorek, 7 sierpnia 2012

Barthes, punctum i zacięty patefon...


Po kilkunastu stronach lektury „Światła obrazu” Rolanda Barthes’a przypomniałem sobie fotografię autobusów spod Maggi Haus.  Mam ją od ponad roku, choć o mały włos a zostałaby w zniszczonym albumie na straganie…

„Autobusy są drogie” – mówił sprzedawca, nie chcą spuścić z ceny. Tyle, że mnie akurat od samego początku same autobusy obchodziły niewiele. Były dodatkiem do tego co intrygowało mnie w tej malutkiej kwadratowej odbitce najbardziej – miasto, ludzie, dawne czasy - całe to „studium”.

No i oczywiście ta zagadka „gdzie to było?”
Zagadki w fotografii są ważne…

Lützowstraße 102 -104, Berlin - fotograf: nieznany

Tak dokładnego zagadki rozwikłania się nie spodziewałem. Ulica jak ulica… ale ale, na jednym z budynków zauważyłem napis. Lupa do ręki… Maggi Haus. Google i jest: Berlin, Lützowstraße 102 -104. Oglądałem jednak odbitkę pod lupą dalej… ludzie siedzący w autobusach, między innymi dama w białym kapeluszu, bo w białych kapeluszach chodzą tylko damy… ludzie przy autobusie – oni wszyscy zdają się spoglądać w stronę bezimiennego fotografa, są świadomi jego obecności…

„Punctum jakiegoś zdjęcia to przypadek, który w tym zdjęciu celuje we mnie      (ale też uderza mnie, uciska)” – Roland Barthes „Światło obrazu”

…tak jak postać w oknie. Uderzyła we mnie, już rok temu gdy kupiłem fotografię, teraz przypomniałem sobie o Niej… używając terminologii Barthes’a – to właśnie jest dla mnie punctum.

Kobieta z okna, Berlin - fotograf: nieznany

„Tak więc szczegół, który mnie interesuje, nie jest, a przynajmniej niekoniecznie musi i może nie powinien być zamierzony. Znajduje się w polu fotografowanej rzeczy jako dodatek zarazem nieuchronny i darowany” 
- Roland Barthes „Światło obrazu”

Razu pewnego zastanawiałem się co jest dalej… za oknem…

„Punctum jest więc rodzajem czegoś subtelnego spoza kadru, tak jakby obraz przerzucał pożądanie poza to, co sam pozwala widzieć”
- Roland Barthes „Światło obrazu”

Postać w nim stojąca, a jest to młoda kobieta, odwraca się i wchodzi do mieszkania. Mały stolik na jednej nóżce, na nim kwiaty na wpół uschnięte… zaraz je zmieni, dalej kredens, bogato zdobione karafki, których nie lubię, biały świeżo wyprasowany obrus na solidnym owalnym stole i oczywiście patefon!

Wszystko inne to domniemania ale akurat tego jestem pewien – miała w tym mieszkaniu patefon.

Z tym, że konkretnie nie Ona, bo wydaje mi się, że jest tam… była… choć przecież Ją widzę – więc jest - pokojówką, służącą.

„Jeśli definiujemy Zdjęcie jako nieruchomy obraz, to nie znaczy tylko, że przedstawione osoby nie ruszają się, znaczy to, że nie wychodzą z kadru: są zatrute i przypięte jak motyle. Jednak od chwili zaistnienia punctum tworzy się zakryte pole (czuje się je). Ze względu na kolisty naszyjniki Murzynka w odświętnym stroju posiadała, dla mnie, życie zewnętrzne poza swoim portretem” - Roland Barthes „Światło obrazu”
 
Pożądanie… tak, od momentu gdy wyobraziłem sobie widok tego mieszkania, zapragnąłem być w nim… wyjrzeć przez TO okno. Być tam wtedy – to już nierealne, być tam w przyszłości… czemu nie!

Berlin nie jest tak daleko… 

Pojadę, zrobię fotografię ulicy… drugi niemal identyczny kadr – hmm… kadr z przyszłości? Teraźniejszości? Nie…nie… kolejny kadr z przeszłości. 

A potem może się odważę, zapukać do drzwi rzeczonego mieszkania…

Otóż nie…

Bo tak jak Google pozwoliło mi zidentyfikować miejsce powstania fotografii, tak w rok później zniszczyło moje dziwne, bo dziwne, ale marzenie.

Oto bowiem:

 Lützowstraße 102 – 104, Berlin – Google Street View, 2008
--------------------------------------------------------

Ale Ty - dziewczyno z okna… dobrze, że nadal tam jesteś…

Zmień wreszcie te kwiaty i jeśli możesz zbij, niby przez przypadek tą cholerną, tandetną karafkę… 

Patefon…

Płyta się zacięła…
Ślady…

sobota, 9 czerwca 2012

kolory Meramontu


16 maja niepełnym składem grupy.Fotodialog (jak to niestety zwykle bywa) znaleźliśmy się w Meramoncie. Nie będę rozpisywał się tutaj 
o historii tego miejsca, skoro ktoś już to zrobił:
– na ostatniej stronie. 

Pragnę w imieniu wszystkich uczestników tego „pleneru” podziękować Julii za zorganizowanie wejścia do budynków. Fajnie, że komuś się chce poświęcić swój wolny czas grupie wariatów z aparatami. Dobrze, że ktoś widzi w tym sens…



Poniżej efekty kilku spędzonych tam godzin. Mój debiut jeśli chodzi o średnio-formatowy kolor. Czarno białe fotografie też są, ale na razie siedzą sobie grzecznie na niewywołanym negatywie. Będzie nowa chemia, będzie nowy koreks – przyjdzie ich czas…
Był to też pierwszy poważny test "Bronki" SQ. Moim zdaniem zdany na 5 - wybacz więc Flexarecie ale teraz będziesz raczej odpoczywał.  

fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012













fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012
fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012
fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012
fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012
fot. Karol Gustaw Szymkowiak, 2012
 
Meramont nie został do końca odkryty. Jest tam jeszcze wiele pomieszczeń zamkniętych. Klucze są – ale rozszyfrowanie, który klucz pasuje do którego zamka pozostawiliśmy sobie na kolejne wejścia. Które oczywiście będą…
...taką przynajmniej mam nadzieję. 

środa, 18 kwietnia 2012

Nigdy więcej wojny...

W sobotę było Brockton...

Wczoraj nawiązując do tamtego tekstu i tamtych fotografii Jacka Delano, Piotr Górniak napisał taki oto tekst:

http://fotodialog.info/index.php/blog/item/52-trzeba-pami%C4%99ta%C4%87


Fotografię z Auschwitz, którą znalazł i pokazał Piotr ogląda się niełatwo. Oczywiście jeśli znamy okoliczności i miejsce jej powstania, a przede wszystkim tytuł (to dowód na to, że obrazy nie zawsze są w stanie mówić "same za siebie" - "obraz powinien bronić się sam" - mówią niektórzy, nie mając moim zdaniem racji).


Na fotografię dzieci z Auschwitz, chcę odpowiedzieć moją fotografią...


Karol Gustaw Szymkowiak, Gdańsk - Westerplatte, Wrzesień 2011


Bardzo chciałem mieć fotografię tego właśnie napisu. Nie pomnika czy ruin, które się tam znajdują. Ten napis mówi wszystko...


Często fotografuję miejsca o których wiem, że w niedalekiej przyszłości znikną. Dlatego chowam je do negatywów.
Tym razem życzyłbym sobie i Wam, aby ten napis, a zwłaszcza jego przesłanie przetrwały o wiele dłużej aniżeli negatyw na którym go utrwaliłem...


...nigdy więcej.

sobota, 14 kwietnia 2012

Brockton w stanie Massachusetts


Od kilku dni mam nowy nałóg. To strona internetowa Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych. Znajdziecie ją pod adresem: www.loc.gov

O stronie wiem od Ireneusza Zjeżdżałki… czytuję „Proces naturalny”… Czytam bloga Eryka wolno, stosunkowo rzadko, bo przecież liczba 66 wpisów jest liczbą skończoną… ostateczną…

Eryku – dziękuję za informację o Bibliotece Kongresu, ale przede wszystkim jednak za „Ryby z Warszawskiej”.

Dlaczego strona ta stała się nałogiem? 
Jeśli ktoś jest fototematyczny jak ja zrozumie to po 10 minutach spędzonych w dziale fotografii. Tysiące starych, bardzo starych i nieco młodszych fotografii… piękne skany – do tego można je pobierać na dysk w dużych plikach TIFF! Uczta dla oczu na wiele wieczorów przy winie i poranków przy kawie.

Dziś znowu tam byłem…. tym razem w Brockton w stanie Massachusetts. 
Dziś Brockton ma ponad 90000 mieszkańców, ale w 1940 roku miało ich nieco ponad 60000. 
Za sprawą niejakiego Jacka Delano (tak naprawdę Ukraińca - Jacoba Ovcharova, 1914 – 1997) poznałem dziś kilkoro mieszkańców Brockton, plus ich psa... oczywiście.

Jack Delano był członkiem grupy fotografów dokumentalistów Farm Security Administration (FSA), utworzonej na zlecenie rządu Stanów Zjednoczonych w drugiej połowie lat 30. 
I tak zawędrował do Brockton…

Oto Ona. 

Ta fotografia:

Jack Delano, Children in the tenement district, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku











Miniaturka zapowiadała się ciekawie, ale gdy zobaczyłem fotografię na pełnym ekranie... "o Boże"...
Tak powiedziałem, poważnie...

Wejdźcie proszę na stronę: http://www.loc.gov/pictures/item/fsa1992001615/PP/
i pobierzcie sobie duży plik.

Szczegóły... zobaczycie je. Jest grudzień 1940 roku. Wiadomo to nawet bez podpisu. Dowód?
Święty Mikołaj wiszący w oknie na pierwszym piętrze nad wrakiem samochodu. Nie przeoczcie drewnianego wózka pomiędzy kamienicami...

Nie ma sensu więcej pisać... oglądajcie...

Jack Delano nie zrobił jednak tylko jednej fotografii dzieciom z dzielnicy kamienic.

Jack Delano, Children in the tenement district, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku

To nie zdarzyło się naprawdę. Tak to wygląda - jak scena z filmu o latach 30 w USA...
A jednak...
Widzicie chłopca w oknie... był tam. 

Jack Delano, Children with adult in the tenement district, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku

A teraz Brockton na innych fotografiach z grudnia 1940 roku... Jack Delano miał wtedy 26 lat.

Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku
Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku
Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku
Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku
Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Grudzień 1940 roku
Jack Delano, Brockton - Massachusetts, Styczeń 1941 roku
Ostatnia fotografia... Styczeń 1941 roku. Jack Delano Święta i Sylwestra spędził zapewne w Brockton...

...w "Quincy Market" kupił po wykonaniu fotografii Jacka... Danielsa... to niemal pewne...

...jak myślicie?