piątek, 8 marca 2013

Mięso, wędliny, drób czyli o bałaganie w polskich miastach

Wczoraj natrafiłem na informację o projekcie "Miasto reklamacja". Inicjatorką akcji jest Maria Fenrych, do której dołączyli Wojciech Augustyniak i Agata Rachuba. Grupa przez kilka miesięcy fotografowała Poznań w miejscach gdzie znajduje się dużo reklam, a następnie usuwała banery i szyldy w Photoshopie. Celem było pokazanie mieszkańcom, jak i właścicielom reklam jak wyglądałaby przestrzeń miejska oczyszczona z reklam. 

Strona projektu - MIASTO REKLAMACJA

Fotografie wykonywane przez grupę aktywistów nie są wysokich lotów, ale nie takie miały być... Projekt miał przede wszystkim otworzyć oczy na problem, który istnieje, a który zdaje się nie zawsze dostrzegamy. Zresztą samych banerów, szyldów w ich gąszczu też powoli nie zauważamy, co najwyżej wyłapujemy pojedyncze informacje z tego reklamowego szumu. 

Nie jestem zwolennikiem jakiś drastycznych przepisów zabraniających reklamowania własnej działalności - wręcz przeciwnie. Z drugiej strony to jak wyglądają niektóre miejsca, sklepy, restauracje, ulice można podsumować tylko jednym słowem - żenada. Ze strony projektu "Miasto reklamacja" dowiadujemy się, że są już pierwsze efekty akcji TUTAJ. To cieszy, tym bardziej, że sami przedsiębiorcy zdecydowali się na taki krok. I chyba słusznie, choć za nimi powinni pójść kolejni. Jeśli nie to "wyścig zbrojeń" na większe, bardziej kolorowe, bardziej pstrokate reklamy będzie trwał w najlepsze... a Ci, którzy nie postawią obok swojego sklepu wielkiej tablicy z napisami "najtaniej w mieście", "tylko u nas", "promocje!!!" przegrają z "krzykaczami".  

Szanse są, bo dziś niemal wszystkiego szukamy w internecie. Mało kto chyba wybiera się już np. do Poznania, szukać "w ciemno" np. sklepu z meblami. Kwadrans przy komputerze i mamy gotową listę, z adresami, które wklepujemy w nawigację. 
Z dwojga złego wolę banery w internecie niż na ulicach. Bo na te w internecie i tak nigdy nie klikam...

Zresztą reklamy, szyldy - nie są problemem samym w sobie. Problemem jest ich wygląd i rozmiar. Przeglądając stare fotografie (głównie z początku XX wieku) znanych mi miast zawsze zachwycam się skromnymi ale bardzo eleganckimi szyldami "Hotel", "Fryzjer", "Restauracja", którym towarzyszyły co najwyżej nazwiska ich właścicieli. Nazwiska były swoistą marką, która przyciągała klientów bardziej aniżeli krzykliwy szyld zasłaniający połowę knajpy...

Mięso, Wędliny, Drób - Pyzdry, 2012 - Karol Gustaw Szymkowiak

W Pyzdrach znalazłem taki sklep jakby z dawnych lat. "Mięso, wędliny, drób" i człowiek od razu wie co może tam kupić. Ładny krój literek prawda? Niestety z tego co wiem sklep już nie funkcjonuje... ktoś miał większy szyld? 

Motozbyt - Września, 2012 - Karol Gustaw Szymkowiak

Motozbyt we Wrześni działa! Od 1945 roku... 

Można...

1 komentarz:

  1. retros
    Ciekawą książkę z fotografiami swojego autorstwa napisał na ten miedzy innymi temat Filip Springer. Też się zastanawiałem jak to rozwiązać by trzeba, miały by całkiem zniknąć, czy tylko być bardziej estetyczne, mniejsze. To trzeba by raczej zacząć uwrażliwiać estetycznie już małe dzieci tak żeby czuły wstręt do takich kiczowatych, pstrokatych reklam, ale nie tylko reklam.

    OdpowiedzUsuń