Wczoraj
natrafiłem na informację o projekcie "Miasto reklamacja". Inicjatorką
akcji jest Maria Fenrych, do której dołączyli Wojciech Augustyniak i
Agata Rachuba. Grupa przez kilka miesięcy fotografowała Poznań w
miejscach gdzie znajduje się dużo reklam, a następnie usuwała banery i
szyldy w Photoshopie. Celem było pokazanie mieszkańcom, jak i
właścicielom reklam jak wyglądałaby przestrzeń miejska oczyszczona z
reklam.
Strona projektu - MIASTO REKLAMACJA
Fotografie
wykonywane przez grupę aktywistów nie są wysokich lotów, ale nie takie
miały być... Projekt miał przede wszystkim otworzyć oczy na problem,
który istnieje, a który zdaje się nie zawsze dostrzegamy. Zresztą samych
banerów, szyldów w ich gąszczu też powoli nie zauważamy, co najwyżej
wyłapujemy pojedyncze informacje z tego reklamowego szumu.
Nie
jestem zwolennikiem jakiś drastycznych przepisów zabraniających
reklamowania własnej działalności - wręcz przeciwnie. Z drugiej strony
to jak wyglądają niektóre miejsca, sklepy, restauracje, ulice można
podsumować tylko jednym słowem - żenada. Ze strony projektu "Miasto
reklamacja" dowiadujemy się, że są już pierwsze efekty akcji TUTAJ.
To cieszy, tym bardziej, że sami przedsiębiorcy zdecydowali się na taki
krok. I chyba słusznie, choć za nimi powinni pójść kolejni. Jeśli nie
to "wyścig zbrojeń" na większe, bardziej kolorowe, bardziej pstrokate
reklamy będzie trwał w najlepsze... a Ci, którzy nie postawią obok
swojego sklepu wielkiej tablicy z napisami "najtaniej w mieście", "tylko
u nas", "promocje!!!" przegrają z "krzykaczami".
Szanse
są, bo dziś niemal wszystkiego szukamy w internecie. Mało kto chyba
wybiera się już np. do Poznania, szukać "w ciemno" np. sklepu z meblami.
Kwadrans przy komputerze i mamy gotową listę, z adresami, które
wklepujemy w nawigację.
Z dwojga złego wolę banery w internecie niż na ulicach. Bo na te w internecie i tak nigdy nie klikam...
Zresztą
reklamy, szyldy - nie są problemem samym w sobie. Problemem jest ich
wygląd i rozmiar. Przeglądając stare fotografie (głównie z początku XX
wieku) znanych mi miast zawsze zachwycam się skromnymi ale bardzo
eleganckimi szyldami "Hotel", "Fryzjer", "Restauracja", którym
towarzyszyły co najwyżej nazwiska ich właścicieli. Nazwiska były swoistą
marką, która przyciągała klientów bardziej aniżeli krzykliwy szyld
zasłaniający połowę knajpy...
Mięso, Wędliny, Drób - Pyzdry, 2012 - Karol Gustaw Szymkowiak |
W
Pyzdrach znalazłem taki sklep jakby z dawnych lat. "Mięso, wędliny,
drób" i człowiek od razu wie co może tam kupić. Ładny krój literek
prawda? Niestety z tego co wiem sklep już nie funkcjonuje... ktoś miał
większy szyld?
Motozbyt - Września, 2012 - Karol Gustaw Szymkowiak |
Motozbyt we Wrześni działa! Od 1945 roku...
Można...
retros
OdpowiedzUsuńCiekawą książkę z fotografiami swojego autorstwa napisał na ten miedzy innymi temat Filip Springer. Też się zastanawiałem jak to rozwiązać by trzeba, miały by całkiem zniknąć, czy tylko być bardziej estetyczne, mniejsze. To trzeba by raczej zacząć uwrażliwiać estetycznie już małe dzieci tak żeby czuły wstręt do takich kiczowatych, pstrokatych reklam, ale nie tylko reklam.